wtorek, 6 września 2016

Największe wpadki Apple przy produkcji iPhone’a

iPhone to chyba najbardziej pożądany telefon świata. Tłumy fanów z niecierpliwością oczekują na premierę jego najnowszego modelu oznaczonego cyferką 7. Zostanie on przedstawiony w San Francisco już za kilka dni – dokładnie 7 września. Ale czy jest na co czekać? Czy iPhone to najwspanialszy telefon wszech czasów, czy też może przereklamowany gadżet sprzedawany za horrendalnie duże pieniądze? Na to pytanie odpowiedzieć nie sposób, wskazać można jednak, co wpływa na złą sławę telefonu sygnowanego logo nadgryzionego jabłka.
No dobrze, sformułowanie „zła sława” jest tu może zbyt przesadzone, bo iPhone ma zarówno mnóstwo zachwyconych jak i zawiedzionych użytkowników. Faktem jest jednak, że w ciągu dziewięciu lat, odkąd jego pierwsza generacja pojawiła się na rynku, wybuchało wiele afer związanych z jakością sprzętu od Apple. Oczywiście, nie można powiedzieć, by iPhone był bardziej lub mniej awaryjny od smartfonów konkurencji, ale to głównie na nim skupia się uwaga, a więc jego producent musi uważać na wpadki jak mało który. A blamaży na koncie ma całkiem sporo.
Warto w tym miejscu zaznaczyć, że niniejszy tekst nie ma na celu nikogo zachęcać, ani tym bardziej zniechęcać, do zakupu iPhone’a. Pokazujemy jedynie, że choć telefon Apple jest ogólnie bardzo dobrym sprzętem, to jednak nie idealnym. Takie bowiem urządzenia nie istnieją, i to niezależnie od producenta.

iPhone 2G

iPhone 2G został zaprezentowany na konferencji w San Francisco w 2007 r. To, wbrew nazwie, pierwszy model telefonu od Apple - iPhone’a oznaczonego numerem jeden nie było nigdy, a nazwa pierwszej wersji urządzenia wzięła się od drugiej generacji (2G) sieci komórkowej, którą obsługiwał. Pierwszy iPhone to chyba jedyny model z całej serii smartfonów od Apple, w którym udało się uniknąć większych wpadek dotykających użytkowników, ale telefon i tak wzbudzał ogromne kontrowersje. Z miejsca zdobył fanów, jak i zagorzałych przeciwników. Sprzętowi zarzucano m.in., że jego kamera o niskiej rozdzielczości nie umie nawet kręcić filmów, ale z drugiej strony zachwycał ogromnym na tamte czasy 3,5-calowym ekranem dotykowym. Telefon był jednak horrendalnie drogi. Do dziś wysoka cena jest jedną z rozpoznawalnych cech iPhone’ów.

Za wersję telefonu z wbudowaną pamięcią 8 GB trzeba było zapłacić aż 599 dolarów i to w dwuletnim abonamencie, bo, aby z iPhone’a można było dzwonić, amerykańscy użytkownicy musieli się zgodzić na podpisanie umowy z siecią AT&T. Taką politykę wyśmiewał ówczesny szef konkurencyjnego dla Apple Microsoftu, który nie wróżył iPhone’owi świetlanej przyszłości. Dziś już wiadomo, jak bardzo się pomylił… Co ciekawe, jak twierdził jeden z pracowników firmy, inżynierom Apple do premiery iPhone’a nie udało się napisać stabilnego oprogramowania na to urządzenie. Smartfon przedstawiony na konferencji był tak zmodyfikowany, by ciągle wyświetlał maksymalny poziom zasięgu i baterii, w dodatku aplikacje trzeba było otwierać w ściśle określonej kolejności, aby sprzęt się nie zawiesił. Konferencja była więc ponoć sporą manipulacją, ale na półki sklepowe trafiły już w pełni sprawne egzemplarze iPhone’a.

iPhone 3G / 3GS

Jednym z elementów, za który klienci pokochali pierwszego iPhone’a, była jego metalowa obudowa, jedynie okraszona wstawkami z tworzywa sztucznego. Dlatego też sporym zaskoczeniem dla fanów Apple był rok 2008, kiedy światło dzienne ujrzał iPhone 3G. Jak sama nazwa wskazuje, obsługiwał on już sieć trzeciej generacji, ale nie było to jedyną różnicą pomiędzy nim a poprzednikiem – ta pojawiła się, jeśli chodzi o wygląd. Oba telefony były niemal identyczne, jednak tył obudowy iPhone’a 3G wykonany był z tworzywa sztucznego. Apple chodziło o to, aby nieco zbić cenę sprzętu.

Plusem było tu z pewnością to, że w odróżnieniu od „metalowego” poprzednika, pojawiły się dwie wersje kolorystyczne – czarna i biała. Minusem zaś fakt, że plastikowa obudowa szybko się rysowała i pękała np. przy złączu słuchawkowym czy przyciskach głośności albo też nad gniazdem ładowania. I nie były to pojedyncze przypadki, ale po prostu wada fabryczna sprzętu. Podobne problemy występowały też zresztą w przypadku kolejnego urządzenia – iPhone’a 3GS (premiera w 2009 r.). „S” w nazwie ulepszonego następcy miało odzwierciedlać jego szybkość (ang. speed). Telefon miał nowe, lepsze oprogramowanie, aparat fotograficzny wyższej rozdzielczości (w końcu z możliwością kręcenia wideo!). Nie poprawiono jednak obudowy, która pękała równie szybko, co w poprzedniku.

iPhone 4 / 4S

iPhone oznaczony numerem czwartym to chyba najbardziej „usterkogenny” ze wszystkich iPhone’ów. Na rynku zadebiutował w 2010 r. Po próbach z metalem i plastikiem, tym razem Apple zadecydowało, że tył telefonu zostanie wykonany z utwardzonego szkła. Był to strzał w dziesiątkę ze względów estetycznych, ale i strzał w stopę ze względów praktycznych. Do tej pory istniało bowiem ryzyko, że w upuszczonym telefonie rozbijemy ekran, w tym przypadku mogliśmy stłuc także „plecki” urządzenia. W dodatku telefonu nie trzeba było upuszczać, aby go zniszczyć. Wystarczyło założyć na niego pokrowiec ochronny, do którego dostanie się choćby ziarenko piasku i… szkło pękało. I nie był to największy problem telefonu. Tym była słynna antennagate czyli afera antenowa - pierwszy tak wielki skandal w związku z telefonem Apple. Antena iPhone’a 4 umieszczona została w ramce wokół urządzenia. Okazało się, że przez to telefon trzeba było chwytać w niemal ekwilibrystyczny sposób, aby nie tłumić sygnału i móc rozmawiać. Apple wybrnęło z kłopotu, oferując użytkownikom darmowe pokrowce, dzięki którym dało się normalnie korzystać z telefonu. Inną wadą iPhone’a był zacinający się charakterystyczny okrągły przycisk „home”.

Problem z anteną rozwiązano całkowicie dopiero w kolejnej generacji telefonu (4S), przeprojektowując nieco ramkę urządzenia. Przedstawiony w 2011 r. 4S wprawdzie nie gubił już zasięgu, ale wokół niego rozpętała się kolejna burza – afera z zażółceniem (ang. yellowgate). Wielu użytkowników smartfonu skarżyło się, że ich urządzenia nie są w stanie poprawnie wyświetlić bieli, a obraz cały czas jest zażółcony. Była to ponoć wina kleju, który łączył panel dotykowy z ekranem – bardzo długo nie mógł zaschnąć i, dopóki się to nie stało, wyświetlany obraz był żółtawy. Dopiero po kilku dniach a nawet tygodniach wszystko działało, jak powinno. „Jeśli jednak ekran waszego iPhone’a, mimo upływu czasu, wciąż jest żółty, zgłoście tę usterkę Apple” - radził w 2011 r. swoim czytelnikom serwis time.com.

iPhone 5 / 5C / 5S

Jeszcze zanim iPhone numer 5, którego premiera odbyła się w 2012 r., trafił, na półki sklepowe, Apple wytknięto wpadkę wizerunkową. „Piątka” po raz pierwszy została bowiem wyposażona w większy niż 3,5 cala ekran. Nowe urządzenie miało wyświetlacz o przekątnej 4 cali, aby wyjść naprzeciw oczekiwaniom konsumentów, którzy chcieli coraz większych ekranów. Na czym polegała wpadka? Nieżyjący już wtedy, legendarny wręcz założyciel Apple, Steve Jobs, twierdził, że idealną wielkością ekranu dotykowego jest 3,5 cala. Firma Apple, zmieniając parametr, poniekąd zaprzeczała więc sama sobie i pokazywała, że przestaje być przedsiębiorstwem, które wyznacza nowe trendy, lecz musi za nimi nadążać. Nie obyło się też bez poważniejszej wpadki, tzw. afery zadrapaniowej (ang. scratchgate). Okazało się, że nowy iPhone, tym razem znów z metalowym tyłem obudowy, wprawdzie nie pęka, nie tłucze się, ale niemiłosiernie się rysuje.

W krótkim czasie nowe telefony zaczynały wyglądać tak, jakby były używane długi, długi czas. Problem dotyczył szczególnie czarnej wersji urządzenia, od której wręcz odpadał lakier. Apple w wielu przypadkach wymieniało wadliwe telefony na nowe. Problem rozwiązano w iPhone’ie 5S (premiera – 2013 r.) m.in. poprzez zastąpienie czarnego koloru obudowy wersją ciemnoszarą, ale wielu użytkowników także i w nowym sprzęcie zauważało znany już problem z zażółconym ekranem. Tym razem przebarwienia pojawiały się najczęściej przy krawędziach wyświetlacza. Kontrowersje krążyły również wokół modelu 5C (także 2013 r.), który miał być tańszą wersją iPhone’a, a w rezultacie i tak był drogi. Jego obudowa była plastikowa, przez co wiele osób obawiało się, że powtórzy się historia z pękaniem modelu 3G, ale tak się nie stało. Mimo wszystko klienci nie mieli zaufania do 5C i sprzedaż nie zadowoliła Apple.

iPhone 6 / 6 Plus i 6S / 6S Plus

W 2014 r. Apple wypuściło dwie wersje iPhone’a 6. Pierwsza, oznaczona samą cyfrą, miała 4,7-calowy ekran, druga, nazwana 6 Plus, oferowała przekątną o długości aż 5,5 cala. Tym razem tył obudowy telefonu także wykonano z metalu, dokładnie z aluminium. Obudowa po raz kolejny okazała się piętą achillesową smartfonu Apple. Wyszło to na jaw po wybuchu afery ze zginaniem (bendgate). O co chodziło? Użytkownicy iPhone’ów 6 i 6 Plus zauważyli, że ich telefony podczas normalnego użytkowania, np. noszenia w kieszeni, wyginają się! Apple potwierdziło te doniesienia, podkreślając, że takie sytuacje są niezwykle rzadkie, i zaczęło wymianę zgiętych telefonów na nowe.

Afera stała się głośna za sprawą użytkowników serwisu YouTube, którzy publikowali dziesiątki filmów, pokazując, że iPhone’a 6 da się łatwo wygiąć wyłącznie siłą mięśni, bez użycia jakichkolwiek narzędzi. Apple naprawiło swój błąd w kolejnym, zeszłorocznym, modelu 6S i 6S Plus. Zastosowano tu o wiele mocniejsze aluminium i problem ze zginaniem zniknął. Pojawiła się jednak kolejna afera nazwana czipową (chipgate). Okazało się, że Apple umieściło w części egzemplarzy procesor produkowany przez Samsunga, w części przez firmę TSMC. Testy wykazały, że „szóstki” z samsungowym procesorem rozładowują się szybciej niż te z czipem konkurencyjnej firmy. Różnice nie są jednak duże, a prócz tego iPhone’y 6S i 6S Plus spisują się dobrze.

iPhone SE

Zaprezentowany w tym roku iPhone SE (skrót od angielskiego „special edition”, czyli edycja specjalna) to do najbliższej środy, a więc premiery iPhone’a 7, najmłodsze dziecko Apple. Telefon wizualnie jest niemal identyczny jak model 5S (wprowadzono tylko wersję kolorystyczną nazwaną „różowe złoto”), ale jest zdecydowanie bardziej zaawansowany technicznie. Jego wnętrze to właściwie model 6S, z tym że w mniejszej obudowie. Telefon wypuszczono dla tych, którzy nie lubią dużych ekranów w smartfonach, ale chcą, by ich urządzenie miało mocną specyfikację techniczną. Apple nawet reklamuje SE jako „najpotężniejszy 4-calowy telefon świata”. Nie ma doniesień, by przy okazji tego modelu producent zaliczył spektakularną wpadkę. Czy tak samo będzie w przypadku iPhone’a 7? Przekonamy się już wkrótce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz